Wiele osób pamięta Nokie 6310i, niektórzy jeszcze do dziś jej używają. Wszyscy szukają następcy. Czy jeszcze kiedyś będzie?
Fiński producent dokonał rewolucji - postawił na prostotę, logikę rozmieszczenia funkcji i niską awaryjność. Dzięki modelom 5110/5130, 6130/6150, 3210, 3310, 6210, 6310 i w końcu 6310i zdominował rynek telefonów komórkowych.
Telefony były solidne, miały długo trzymające baterie, głośne dzwonki, mało awaryjne. Wtedy nazwa Nokia równała się słowie jakość.
Inni producenci długo nie mogli dorównać Nokii. Telefony konkurencji gubiły zasięg - Ericsson, miały słabe baterie - Samsung, kretyńskie menu - Philips, beznadziejne wykonanie - Alcatel, pokręconą obsługę - Motorola. Był jeszcze Siemens.
Nokia 6310i jest niewątpliwie królem telefonów komórkowych. Ale w końcu przestał być produkowany, modele stopniowo znikały z rynku, niezawodny telefon zaczął się psuć, w końcu nic nie jest wieczne. Opinia niezawodności została. Do dziś klienci, wspominają o niezniszczalnej Nokii biznesowej, nazwy nie pamiętają, ale marka w pamięci została. Nokia.
Dziś możemy znaleźć oferty sprzedaży nowych telefonów Nokia 6310i - nie dajmy się jednak nabrać. Są to stare telefony w nowych obudowach, nieoryginalnych. Nokia 6310i przestała być produkowana w 2004 roku czyli 8 lat temu. Każda Nokia 6310i oferowana na aukcji jest Nokią używaną! Jeszcze 5 lat temu można było spotkać egzemplarze przeleżane w magazynach, szufladach u klientów, kupić samochód wraz z zestawem głośnomówiącym i Nokią 6310i. Teraz to już spotkamy same oszustwa.
Fiński producent wielokrotnie nawiązywał w reklamach swoich nowych produktów, że ten właśnie model jest następcą Nokii 6310i.
Były nimi - Nokia 9300 (zupełnie nie wiem dlaczego), Nokia E50 (powolny jak ślimak z niesamowicie awaryjnym oprogramowaniem), E51 (szybszy ale już delikatniejszy - śmiem twierdzić, że na dzień dzisiejszy znaleźć sprawną E51 to tak jak znaleźć sprawną 6310i) i w końcu E52.
Nokia E52 ma wszystko czego dziś oczekujemy od telefonu czyli WiFi, GPS, bateria trzyma tydzień lub dwa. Niestety obudowa jest bardzo delikatna, łatwo się rysuje. Głośniki od rozmowy i muzyki - to silne magnesy, bardzo przyciągają opiłki metalu. Moim zdaniem jednak za największą awaryjność telefonu odpowiada Unia Europejska. To przez dyrektywę RoHS i jej "ekologiczne" stopy użytych do lutowania elementów.
RoHS - unijna dyrektywa Restriction of Hazardous Substances (2002/95/EC), z 27 stycznia 2003 roku, wprowadzona w życie 1 lipca 2006 roku.
W skrócie dyrektywa zabrania stosowania niektórych substancji szkodliwych dla środowiska między innymi w telefonach komórkowych. Chodzi o ołów. Stopy lutownicze, które miały więcej ołowiu były bardziej odporne na rozciąganie. Telefon był bardziej odporny na wstrząsy, upadki, "gmeranie" wtyczką od kabla micro usb.
Pamiętam, jak pierwsze telefony Nokii były produkowane według wytycznych ww. dyrektywy. W Nokii 6610 po naciśnięciu mocniejszym klawisza głośności lub włącznika - włącznik się po prostu odrywał od płyty głównej, zdarzało się to już po kilku dniach używania.
A co mamy dziś? Gniazda micro usb (kolejny wymysł unijnych polityków), po szarpnięciu odpadają od płyty głównej, producenci kombinują jak mogą - stosują lakiery i kleje mocujące dodatkowo gniazdo do płyty ale i tak to nie pomaga. Każdy kto miał jakikolwiek model Sony Ericssona Xperii z gniazdem micro usb wie o co chodzi, Nokia X3 to samo - gniazdo po prostu wyrywane jest z płyty głównej. Przykłady można mnożyć. Telefony przy niewielkim upadku potrafią przestać działać (powstają zimne luty pod procesorami BGA). Noszenie w kieszeni również nie pomaga - płyta główna pracuje przeginając się delikatnie na wszystkie strony i mamy podobny efekt.
Na pocieszenie dodam, że w dniu 8 czerwca 2011 Parlament Europejski przyjął zmienioną dyrektywę ws. ograniczenia używania niektórych niebezpiecznych substancji w sprzęcie elektrycznym i elektronicznym - ROHS 2011/65/UE, która wejdzie w życie 3 stycznia 2013 r. zastępując dyrektywę 2002/95/WE.
Co zmienia? Chyba niewiele. Nawet jeśli, to mamy teraz wysyp telefonów ze szklanym dotykiem, obudową - jeden upadek i naprawa może nas kosztować 100, 200 a nawet 1000zł. Czy nadal jesteś zadowolony, że jesteśmy w Unii Europejskiej, która broni praw konsumentów?
Tyle mam do powiedzenia z perspektywy serwisanta GSM, który od 10 lat naprawia telefony komórkowe.
coś takiego działa?
OdpowiedzUsuń